niedziela, 21 września 2008

niedziela 9 rano

jest niedziela 9 rano. piję kawę. za ścianą wciąż śpią mała i duża baba. niczego nie słucham. jestem lekko senny, ale kawa zaczyna już krążyć w mojej krwi. jutro muszę załatwić sobie L4 na dziecko a jak to się nie uda, podjechać do pracy i wypisać wniosek urlopowy. w piątek i sobotę miałem zajęcie takie, że naprawiałem w domu lampy. w jednej wymieniłem włącznik, w drugiej próbowałem skleić poxiliną pęknięty klosz z brązu. najszybciej zamontowana lampa była u Laury w pokoju - 3 gwoździe do ściany i wisi. najszybciej i jednocześnie najwolniej bo się należała czekając w kolejce na moje zachcenie się.

jakoś tak paliłem fajka i myślałem o tym jak mi życie przecieka przez palce jak ten dym, co rozpływa się w powietrzu. niedziela - czuć jesienią już. żałuję, że nie mieszkam już w Warszawie. poszedłbym sobie do Łazienek albo gdzieś indziej powłóczyłbym się. muszę przetrwać ten dzień w miarę bezboleśnie - inaczej rozkleję się.

Brak komentarzy: